Bułgaria


Bułgaria 

Trafiliśmy do Bułgarii. Przez tydzień jeździliśmy od miejsca do miejsca. Na mapie znalazły się kurorty dobrze znane miłośnikom hotelowych akcji, największe miasta i najmniejsze wioski. 




Nasza podróż rozpoczęła się w Burgas. Jak przystało na porządnych turystów zaczęliśmy od plaży, piwa i jedzenia. Wszystko idealne.


Małe ryby zamiast czipsów.
A poniżej drzwi do firmy ochroniarskiej. Zakaz wnoszenia broni to powszechny znak w Bułgarii. 






Po lewej swoisty nekrolog. Informacje o śmierci mieszkańca danego domu można znaleźć zarówno w mieście jak i na wsi. Wiszą na płotach, ścianach, drzwiach przez kilka miesięcy lub kilka lat. Przez pierwsze 44 dni bez zdjęcia. Później ze zdjęciem zmarłego.



Kolejny na trasie jest Sozopol. Gratka dla miłośników słońca, ciepłej wody i tłumów na plaży.


Za tym panem z trąbką kryje się wejście do klubu, w którym można posłuchać jazzu na żywo. 




A to te małe rybki, które wysuszone idealnie komponują się z piwem.




Takich stoisk z ikonami jest mnóstwo. Wszędzie.


Czas na Plovdiv. Na początek tort, którym ugościła nas mama Mai, koleżanki z Bułgarii :)


U góry jeden z głównych placów w Plovdiv. Socrealistyczna myśl jest tu wciąż obecna.

Poniżej pozostałości po Cesarstwie Rzymskim. Prawdopodobnie pod głównym deptakiem ukryte są ruiny areny, na której niegdyś odbywały się walki gladiatorów. Fragment został wyeksponowany. Niezła mieszanka kultur. Starożytni Rzymianie, Muzułmanie (meczet w tle) i nowoczesna Bułgaria.





I mnóstwo kotów na ulicach, tak jak na Krecie.


Bułgarska poezja na jednym z małych placów w centrum Plovdiv. W tym miejscu spotykały się kiedyś wolne dusze, alkoholicy i narkomani. W ostatnich latach trochę się zmieniło. 



Amfiteatr. Zdjęcie z przeglądu kapel folklorystycznych. Na trybunach tłumy. W trakcie występu lokalnej grupy publiczność szaleje jak na koncercie hip-hopowym. Jak nie lubisz folku to polubisz :)



Taki widok na Plovdiv ma Alosza. Rosyjski żołnierz, który stoi na szczycie jednego ze wniesień. Kiedyś to miejsce tętniło życiem. Dziś pozostał tylko pomnik i punkt widokowy.





HERB PLOVDIV


I szczypta zachodniej kultury :)




Stare miasto.






Z Plovdiv do Sveżen. Miejscowość położona około 60 km na północny zachód od Plovdiv. Malownicza wieś jest po części opuszczona. Na miejscu można zobaczyć mnóstwo niezamieszkanych domów. Jest też lokalna rakija i wino. Pierwsza klasa. 














Sveżen to miejsce rzeźi dokonanej przez Turków na miejscowej ludności.

                      



Wjazd do opuszczonej szkoły.



Nieopodal w  górach znajduje się opuszczony klasztor. Legenda głosi, że to miejsce święte.








Ze Sveżen prosto do stolicy. Sofia.

 










Przygotowania do 49. dnia protestu. Część Bułgarów walczy o odwołanie władzy.







Z Sofii do BLAGOLEVGRADU. To mniejsze miasto w pobliżu granicy z Macedonią. 





W każdym większym mieście na ulicach są cyganie. Ale nie tacy jak w Polsce, połamani, smutni. Ci są inni. Uśmiechają się i popisują. 

                  

Czas na największy monastyr w Bułgarii. Ryjski Monastyr jest w górach w pobliżu Blagolevgradu.







Widok z autobusu w drodze powrotnej z monastyru. Jedziemy do Serbii. Niestety po drodze gubimy aparat. Sprzęt jedzie do Pragi, po tym jak został w  autokarze, który wiózł nas z Sofii do Belgradu. Ale o tym w kolejnym poście.