Pierwszy chleb

Upiekliśmy chleb. To kolejna przygoda. Taka mała podróż.
Przyjemnie jest coś tworzyć od początku do końca, a później to coś zjeść.
Jeszcze przyjemniej jest się czymś dzielić.
Ten chleb wyrósł dzięki zakwasowi, który dostaliśmy na bazarze ze zdrową żywnością. Nie płaciliśmy za zakwas, bo to istota żywa. Faktycznie. Trzeba go karmić i przekazywać dalej. Żeby rósł w kolejnym domu.
Pieczenie chleba ma jeszcze jeden plus. Pieczywo nie wyrośnie w kilkanaście minut. Musi popracować, potrzebuje czasu. Spokoju.

To nie jest blog kulinarny. Ale jest to zdecydowanie miejsce gdzie dzielimy się przygodami. To jedna z nich. Stąd ten przepis.


Zakwas można dostać lub wyhodować.
50g mąki żytniej 2000 (czym większa liczba tym pełniejsze ziarno)
50 ml letniej wody
Mieszasz, odstawiasz w ciepłe miejsce na kilka godzin. Fermentuje, zaczyna pachnieć kwasem. Operację powtarzamy kilkukrotnie. Zajmuje... kilka dni.


Dostaliśmy taką radę, że na początek dobrze zrobić chleb z mąki pszennej lub orkiszowej. Są lżejsze od żytniej i łatwiejsze do ogarnięcia dla początkujących...



Waga i 300g mąki...



Około 300ml wody. Na dnie jest już zakwas, może 4-6 łyżek.


Ziarna tyle ile widać. Słonecznik...


... i dynia.


Mieszasz ręcznie. 


I do formy. Położyliśmy ciasto na papierze, który chyba nie był papierem do pieczenia. Niestety przykleił się za bardzo do chleba. Ale daliśmy sobie radę. 

Ciasto w naszym przypadku rosło 10 godzin.


Chleb piekliśmy najpierw 15 minut w temperaturze 230 stopni. Następnie godzinę w 180 stopniach i et voila!

A to efekt końcowy.



Smacznego.


Autumn...

... znaczy jesień.